Pięć talerzy zostało natychmiastowo napełnione pyszną jajecznicą, a kubki japońską, ziołową herbatą, która według pani Black wydłużała życie. Na mahoniowym stole, oprócz jedzenia, stały dwa srebrne kandelabry na koronkowych obrusikach w kształcie koła. Ściany miały beżowy kolor, a kominek dawał przyjemne ciepło zimnej atmosferze, która panowała w jadalni.
Cztery osoby, w tym jeden mężczyzna, czekali zniecierpliwieni i głodni na piątego członka rodziny, który jak zawsze się spóźniał. Dwie siostry nazywały tą osobę Cyzia. Dziewczyna nie miała w zwyczaju nie przychodzić na czas, jednak tym razem coś ją zatrzymało. Wiedziała, że jej matka będzie wściekła. Tym razem się nie przejmowała, gdyż za parę godzin miała znaleźć się w wymarzonym pociągu do upragnionego miejsca; nie było powodów do zmartwień.
Zbiegła po starych, drewnianych schodach, które miały zostać odnowione w tym roku, a dokładnie na jesień, gdy dziewczęta będę w szkole, dzięki czemu remont zostanie przeprowadzony bez żadnych zakłóceń. Skrzypiały za każdym razem, kiedy ktoś chciał wyjść lub zejść, co było nadzwyczaj denerwujące dla członków rodziny Black'ów.
Narcyza weszła do jadalni, po drodze przywitała się, tak jak zwykle, z każdym i zasiadła, jakby nigdy nic na swoim miejscu. Ojciec i matka spojrzeli na nią surowym wzrokiem, a siostry starały powstrzymać śmiech, który nasilał się z większą siłą, gdy widziały obojętność Cyzi.
- Młoda damo, co masz na swoje usprawiedliwienie? - spytał gniewnym głosem pan Black. - Czekamy tu już około kwadransa! Jesteśmy głodni, a ty nie przychodzisz na czas, co jest nie do dopuszczenia! - Głos mężczyzny drgał, tak jak zawsze, kiedy był bardzo zdenerwowany, jak w tej chwili. - Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię! - wrzasnął.
Dziewczyna popatrzyła na niego chłodnym i obojętnym wzrokiem. Staje się bardziej oziębła z roku na rok, pomyślała pani Black z zadowoleniem.
- Przepraszam, ojcze. To przez te skrzaty, miały mnie obudzić idealnie o szóstej rano, jednak przypomniały sobie o mnie piętnaście minut po czasie, który ustaliliśmy. - Narcyza była pewna siebie, przez co wszyscy momentalnie jej uwierzyli. Jednak prawda była całkowicie inna.
Narcyza spędziła pół nocy na wpatrywaniu się w niebo, które było nadzwyczaj gwieździste. Myślała o tym, do którego domu ją przydzielą. Szczerze mówiąc, to było jej to obojętne, ale jakaś cząstka w niej pragnęła dostać się do Slytherinu, jak jej siostry, rodzice. Bella zawsze mówiła jej, że czystość krwi jest najważniejsza, tak jak ojciec i matka, powtarzała to nieustannie. Za to Dromeda nie przejmowała się tym całkowicie. Cyzia uwierzyła w słowa Bellatriks.
- Muszę porozmawiać z nimi. - Mówiąc ,,porozmawiać" pan Black miał na myśli sprawienie bólu i męki skrzatom w najgorszy sposób, jaki potrafił. Rodzina wiedziała o tym dokładnie, jednak nie przeszkadzało im to. - A teraz, dziewczęta, zjedzcie szybko śniadanie i sprawdźcie, czy macie wszystko. Za niedługo wychodzimy, a nie zamierzam czekać na nikogo. - Spojrzał surowo na Narcyzę, która posłusznie zjadała porcję swojej jajecznicy.
Reszta poranku minęła cicho i spokojnie. Po śniadaniu Andromeda, Bellatriks i Narcyza poszły do swoich pokoi, gdzie znajdowały się ich kuferki z rzeczami, które są niezbędne w szkole. Pani Black raz po raz znajdowała się u każdej ze swoich córek, by sprawdzić wszystko dokładnie dopóty, dopóki nie musieli wychodzić. Kobieta tylko przytaknęła głową, gdy dziewczęta stanęły w holu głównym gotowe do drogi; każda ubrała mugolskie stroje, których wręcz nienawidziły, chodź były nadzwyczaj wygodne.
Niedługo później znaleźli się na mugolskiej stacji w Londynie. Dziewczęta wiedziały, co mają robić. Starsze siostry przeszły na peron dziewięć i trzy czwarte bez problemu, jednak najmłodsza z nich miała małe obawy, gdyż mogli zauważyć ją mugole. Spojrzała na surowe miny rodziców. Wzięła głęboki wdech i szybkim krokiem znalazła się po drugiej stronie. W oczy rzucił jej się wymarzony pociąg. Był wielki i piękny, stwierdziła dziewczyna. Potem dopiero ujrzała innych uczniów - starszych lub w tym samym wieku, co ona. Była nadzwyczaj szczęśliwa, ale ukryła to pod maską.
- Hej, Cyziu, chodź do nas! - Bella krzyknęła, przez co wszystkie oczy zostały zwrócone na nią. Dziewczyna nie przejmowała się tym jednak, tylko ruchem ręki przywołała siostrę.
Narcyza spojrzała w jej stronę, obok niej stało dwóch chłopców i dziewczyna; wszyscy najwyraźniej byli w tym samym wieku.Dziewczyna niepewnie ruszyła w ich stronę; zdenerwowana siostra podbiegła do niej, i chwytając ją za kołnierzyk od sukienki zaczęła ciągnąć. Państwo Black tylko pomachali im na pożegnanie i natychmiast udali się do domu.
- To jest Lara Booth. - Cyzia przyjrzała się otyłej blondynce, która prychnęła na nią. - Ten blondyn, to Lucjusz Malfoy, a obok niego stoi Rudolf Lestrange.
Każdy rzucił jej niechętnie i oziębłe ,,cześć". Dziewczyna tylko delikatnie przytaknęła głową i zabierając swoje bagaże, które były nadzwyczaj ciężkie, za ciężkie jak na tak drobną osóbkę, jaką była Narcyza. Wszyscy przemknęli obok niej, pomagając sobie ze swoimi rzeczami, jednak blond chłopak zatrzymał się obok panny Black. Był dość wysoki, jak na swój wiek, miał jedynie dwanaście lat, lecz i tak przerażał wiele osób.
- Daj to, bo za nim wciągniesz to do pociągu, to już dawno będziemy w szkole. - Chłopak zaśmiał się i chciał przechwycić rzeczy, które Narcyza ciągnęła, jednak ona zwinnym ruchem ręki nie pozwoliła mu na to.
- Nie masz swoich rzeczy, Lucjuszu? - Wyraźnie podkreśliła jego imię, jakby tym samym wypowiadając wojnę przeciw niemu.
- Nie martw się, Black. Crabbe i Goyle już się tym zajęli. - Posłał jej spojrzenie pełne grozy i wyższości, Narcyza jednak tylko prychnęła.
- Wysługujesz się innymi? Cóż za luksus, Malfoy - syknęła i odeszła dumnym krokiem, tak jak przystało na damę. Wiedziała, że jak na razie stoi na wygranej pozycji, ale Lucjusz z całą pewnością nie popuści jej tego tak po prostu, będzie starał się zemścić za to, że nie przyjęła jego pomocy, było to wyraźnie widać w jego oczach. Nie bała się, to wszystko ją bawiło, jak bardzo ktoś pragnie władzy nad innymi.
Znalazła przedział, w którym czekała na nią jej siostra z blondynką, którą Narcyza poznała wcześniej. Rozsiadła się w siedzeniu i patrząc przez okno wciąż myślała o Lucjuszu. Głupi Malfoy, pomyślała.
______________
Ta da! Pierwszy rozdział, pisałam go dawno, więc może być beznadziejny, ale uważam, że - jak dla mnie - może być. Zresztą wtedy byłam z niego taka dumna i zadowolona - puszyłam się, jak nie wiem co. ;d
Pierwszy rozdział, więc dedykacja musi być, a daję ją jedynej i niepowtarzalnej Edytce. ;* I kiss you! <3 Ha ha, ja i mój english. :D
Bardzo podoba mi się ten rozdział.Zresztą cieszę się,że ktoś pisze o Lucjuszu i Narcyzie tak jak nasza Cyzia z Bloggera xD Świetny rozdział i czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Jagoda ;3
fajne :) zawsze chciałam przeczytać coś dobrego o tej parze. a to się na takie coś zapowiada ;) podoba mi się że to nie jest w stylu "ujrzała go a jej serce przyspieszyło..." twój styl pisania przypadł mi do gustu (jak na razie) więc nie jest źle =D
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić (próbuje znaleźć kolejną wymówkę na krótki komentarz, mam tylko nadzieję, że do następnego rozdziału zdążę wymyślić, kolejną :P) rozdział bardzo mi się spodobał. Masz ciekawy pomysł, a styl pisania jest przyjemny i szybko się czyta. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i myślę, że chyba pójdę spać, chociaż nie ma to kompletnie żadnego związku z komentarzem i naprawdę nie wiem po co to piszę, mam tylko nadzieję, że mnie nie powiesisz. Wyszło mi mega długie zdanie, zastanawiam się dlaczego one mnie tak lubią. Jeszcze na dodatek moje pierwsze zdanie nie ma teraz sensu, ale jakoś go nie skasuje, smutno mu będzie i myślę, że pozostałym zdanio też będzie smutno, a ma być wesoło!! Trochę mi odbija, taki dzień, mam nadzieję, że zrozumiesz i wybaczysz;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam po raz drugi i życzę weny po raz pierwszy i kończę już ten dziwny komentarz, robiąc przy tym masę błędów, bo przecinki na odmianę bardzo mnie nie lubią.
Spes_
oo jak miło. <3 dziękuje skarbie ;* rozdział swietny i prolog też. jesteś genialna! ;D
OdpowiedzUsuńojeny, od czego tu zacząć? po pierwsze, jestem zachwycona tym rozdziałem po prostu cud, miód i delicje! naprawdę nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńciekawie przedstawiasz stosunki między wszystkimi postaciami oraz ich relacje.
już nie mogę się doczekać "zemsty za nie przyjęcie pomocy" Lucjusza!
xx.
Japonska herbatka zawsze spoko. Biedne skrzaty, wstretny Cygnus, ale cśś nie moge sie zle wyrazac o moim tatusiu. :D Druella, ahh szczerze mam do niej mieszane uczucia. Zostawie to bez komentarza. Och jej ekspres do hogwartu, a ja nadal czekam na list i jakos nie chca mi go przyslac. -.- Lucjuan, moj mąż sie pojawil... Kurka wodna hahaha i juz sie nienawidza to takie urocze. *.* Ale Cyzia mu sie odgryzla. Zajebiste to bylo. Czekam na nastepny rozdzial i jest mi strasznie wstyd, ze napisalam taki krotki komentarz, ale warunki w autobusie mi nie pozwalaja. Ciagle ktos cos upusci, zasmieje sie, kierowca gwaltownie skreci w jakas uliczke no i masz, bliskie spotkanie z sasiadem face to face. Wybacz bledy, komorka. Caluje Cissy. :**
OdpowiedzUsuńło jejku ;3
OdpowiedzUsuńLubię Twoją Cyzię ! Ma cięty język i chwała jej za to !
Pozdrawiam,
Mad.
Nie wiem jak bedzie z dalszymi rozdzialami, ale poki co mam plan wszystko komentowac i ocenic;) Rozdzial ciekawy, szkoda, ze nie trafilam wczesniej na Twojego bloga! Cyzia taka... blackowata;p Widac od razu, ze pasuje do Lucjusza. Swoja droga chlopak zachowuje sie dokladnie tak samo jak Draco- coz jaki ojciec taki syn.
OdpowiedzUsuńJestem tak zaczarowana pierwszym rozdziałem, że powiem tylko jedno :przepięknie! *-*
OdpowiedzUsuń