niedziela, 22 września 2013

Rozdział 7 - Pocałunki

   - Co, Smerkerusie? - zakpił jakiś chłopak, wpatrując się w drobnego, chudego chłopaka, który trząsł się z zimna; z jego nosa zwisały dwa małe sopelki, najwyraźniej wytworzone przez zaklęcie Duratus.
    Dwie świeczki, będące naprzeciw siebie, dawały jedyne światło w końcu korytarza, który był niezwykle ciasny. Nie było tu żadnych obrazów, ani nawet ozdób, oprócz tych dwóch małych świeczek, które były przytwierdzone do kamiennych ścian. Znajdowało się tam pięciorga chłopców - czterech stało nad bladym chłopakiem, który wcześniej został nazwany przez jednego z nich Smerkerusem. Czarnowłosy trząsł się na ziemi, okrywając się szczelniej swoimi szkolnymi szatami z herbem Slytherinu.
   - Zostawcie mnie - wyszeptał ledwo słyszalnie, gdyż zęby i warga trzęsły mu się niezmiernie.
    Całemu zdarzeniu przyglądała się blondyna, stojąca za rogiem, wychylając głowę w stronę chłopców, najwyraźniej o jakieś cztery lata młodszych od niej. Widziała wszystko od samego początku: jak gonili tego chudego chłopca, zapędzając go w ślepy zaułek, a potem zwymyślali go i rzucili na niego Duratus, aż do tej chwili, gdy postanowiła wkroczyć, kiedy ujrzała swojego młodszego kuzyna Syriusza. Podwinęła lekko swoją szatę i ruszyła żwawym krokiem w stronę chłopaków, jednak po chwili zwolniła, gdyż przez jej głowę przeszła myśl, że wygląda jak McGonagall.
    Czwórka przyjaciół momentalnie zwróciła się w stronę dziewczyny, której stukot małych koturn rozniósł się w całym korytarzu. Kroczyła w ich stronę z wściekłą i zbulwersowana miną. Nie spodziewała się, że jej kuzyn może tak bardzo wczuć się w rolę tych plugawych Gryfonów, na których sam widok miała ochotę zwrócić swoją kolację. Smerkerus zlustrował ją swoimi czarnymi oczami. Znał ją, znał tę blondynę! Była na piątym roku i przeważnie chodziła z Lucjuszem Malfoy'em, a także Bellatriks Black, która - z tego, co wiedział - była jej siostrą. Musiał przyznać, że była niezwykłej urody, lecz zdecydowanie nie dla niego. Jej duże, błękitne oczy hipnotyzowały, a długie, blond włosy opadały swobodnie na ramiona.Tak, znał Narcyzę Black.
   - Co tu się dzieje? - spytała, opierając dłonie na biodrach i lustrując każdego z osobna srogim wzrokiem. - Co wy sobie w ogóle myślicie? A szczególnie ty, Syriuszu! To, że jesteś teraz tym głupim Gryfonem, nie daje ci przywilejów do tego, by naskakiwać na Ślizgonów! - syknęła, wpatrując się teraz w swojego kuzyna, który tylko zaśmiał się lekceważąco, co wprawiło ją w jeszcze większą złość.
    Przez chwilę mierzyła się z kuzynem spojrzeniami. Nigdy pomiędzy nią a nim nie dochodziło do żadnych sprzeczek, póki nie dostał się cztery miesiące temu do Gryffindoru, co załamało jego kuzynkę. Pamiętała, jak nie raz mówił jej w sekrecie, że wolałabym tam iść, niż do Slytherinu, ale brała to za głupie żarty. Oczy jej się otworzyły dopiero na ceremonii przydziału, gdy usłyszała ,,GRYFFINDOR!", kiedy Syriusz znalazł się na małym taborecie. To nie były żarty - przeszło jej wówczas przez głowę.
    Wzięła głęboki wdech i wyjęła ze swojej kieszonki różdżkę. Odchrząknęła cicho, tak, że nikt nawet tego nie usłyszał. Przegryzła dolną wargę, wpatrując się w czarnowłosego i wyszeptała: Calescunt. Wszystko trwało tylko kilka sekund. Czwórka chłopaków spojrzała na Narcyzę spode łba i odeszła, szepcząc coś między sobą. Blondynka spojrzała na nich, kręcąc głową z dezaprobatą, po czym podeszłą do Smerkerusa i okryła go swoją szatą, zostając w samej białej koszuli z krawatem, który był w kolorach jej domu. 
   - Jak masz na imię? - spytała, kucając przy nim i lekko ogrzewając jego dłonie zaklęciem rozgrzewającym, jednak chłopak wydarł jej dłonie i wstał na równe nogi. Szata upadła pod jego nogi.
   - Nie jesteś moją matką! - warknął. - Severus. Severus Snape - dodał pośpiesznie, po czym odszedł szybko, nawet się za siebie nie oglądając. 
   Mógł się chociaż pożegnać!, pomyślała, a na jej twarzy wystąpił grymas niezadowolenia. Ona łaskawie chciała mu pomóc, a on tak po prostu ją olał! Wypuściła, wytrącona z równowagi, powietrze i podniosła się, chwytając za szatę. Rozejrzała się jeszcze po korytarzu, jakby bała się, że ktoś ją mógł widzieć, po czym ruszyła w stronę swojego dormitorium, gdyż było już po jedenastej*, a ona już dawno powinna być w łóżku.

***

    - Buuu!!! - wrzasnęła blondyna, atakując od tyły swoją starszą siostrę, której długie, kręcone, czarne loki połaskotały ją w nos, na co ta odskoczyła, niezmiernie kichając. - Powinnaś coś zrobić z tymi kłakami! - oznajmiła zdecydowanie, poprawiając swoją szatę.
    Bellatriks odwróciła się do niej na pięcie i odrzuciła swoje loki do tyłu, wzdychając przy tym. Spojrzała na swoją młodszą siostrę, dokładnie przyglądając się jej długim, blond włosom, które były ułożone w delikatnie fale, a nie tak jak jej, które wystawały na każdą stronę. 
    Brunetka odwróciła się do niej z szatańskim uśmieszkiem i parsknęła niepohamowanym śmiechem, gdy ujrzała minę siostry. Policzki Narcyzy zaczerwieniły się, przez co wyglądała niesamowicie słodko. Zaczęła bawić się swoimi włosami, gdyż był to jej częsty ruch, kiedy była podenerwowana lub coś przeskrobała. Po chwili poprawiła po raz tysięczny swoją szatę i przeszła obok swojej starszej siostry, lekko trącając ją ramieniem.
   - Przepraszam - wyszeptała pospiesznie i po chwili zaczęła biec z górki, niestety szczęście dzisiejszego dnia jej za bardzo nie sprzyjało, przez co sturlała się z górki, wprowadzając Bellatriks w jeszcze większy atak śmiechu. 
   - Uważaj - zaśmiał się Lucjusz i podbiegł do dziewczyny, która skończyła swoje przekomiczne i niezapowiedziane turlanie. - Mogłaś sobie coś zrobić - dodał i pomógł jej wstać. 
    Narcyza otrzepała się z trawy. Jej biała, zwiewna sukienka miała teraz na sobie zielone plamy, jak i w niektórych miejscach brązowe. Nawet nie dziękując za pomoc, zaczęła gorzko płakać, jak to zawsze robiła, gdy była bezsilna. Lucjusz zdziwił się tym zachowaniem, ale objął ją; lubił Narcyzę, na pewno bardziej niż Bellatriks, która doprowadzała go do białej gorączki. Najmłodsza z sióstr Black była dla niego zawsze uprzejma i potrafiła z nim rozmawiać godzinami! Malfoy'owi podobała się - była zadbana, piękna, jednak nigdy nie myślał o związku z nią, bo nie chciał psuć ich przyjaźni, lecz gdyby miał taką okazję, by skorzystać z jej pełnych warg, to na pewno by się nie zawahał. 
   - Och, Lucjuszu - załkała. - Dostałam tą sukienkę od matki na moje piętnaste urodziny! Zabije mnie, gdy ją ujrzy! Lucjuszu! - zapłakała jeszcze głośniej, a blondyn musiał przyznać, że nawet ze łzami, które lały jej się rzewnie po policzkach, wyglądały niezwykle uroczo.
    Zaprowadził ją pod ogromne drzewo, pod którym usiadł, biorąc dziewczynę na swoje kolana i dalej tuląc do siebie. Głaskał ją delikatnie po miękkich włosach. Wypatrzył na górce Bellatriks - stała i patrzyła się na nich, śmiejąc się przy tym donośnie, tym swoimi upiornym śmiechem. Lucjusz pokazał jej środkowy palec, na co dziewczyna wystawiła mu język i odeszła. 
   - Już nie płacz, Narcyzo, nie płacz - wyszeptał jej do ucha. - Nie warto, a plam pozbędziemy się prostymi zaklęciami. 
   - No tak, zaklęcia - westchnęła cicho i wtuliła się w niego jeszcze mocniej, tak, że aż poczuł jej paznokcie na swoim torsie. Syknął cicho.
    Uniósł jej podbródek i spojrzał w jej niebieskie, duże oczy, które świeciły się od wylanych łez przez jakąś głupią sukienkę. Oblizał wargi, na co Cyzia się zarumieniła i chciała opuścić głowę, lecz on jej nie pozwolił. Jego jedna brew się podniosła, a po chwili, gdy Narcyza nawet nie zrozumiała tego gestu, złączył ich języki w pięknym tańcu, któremu towarzyszyła muzyka: szum strumyczka, wiatr, śpiewające ptaki.

*** 

    - Hej, Andormedo! - wrzasnęła blondynka, przepychając się przez uczni, którzy brnęli do Wielkiej Sali na śniadanie. - Dromedo! 
    Szatynka obróciła głowę, przerywając tym samym rozmowę z jakimś chłopakiem, który zdecydowanie nie należał do Slytherinu. Narcyza zmrużyła oczy, ale stanęła obok siostry, niby nie zwracając zbytniej uwagi na Puchona. Spojrzała karcąco na siostrę, ale po chwili złagodniała. 
   - Tak, Cyziu? - spytała, wyższa o głowę od swojej siostry, Andromeda. - Co się stało, że krzyczysz na całą Salę i przerywasz mi rozmowę? - dodała, unosząc jedną brew. Na jej ustach pojawił się lekki grymas.
    Ten chłopak jej się podoba, pomyślała Narcyza z niesamowitym zdziwieniem, bo jak jej siostra może rozmawiać z kimś tak mało ważnym i do tego jeszcze nawet nie należy do Slytherinu!
   - Och, przepraszam. Ale o czym mogłaś rozmawiać z kimś, kto jest niższej rangi? - spytała, z wrednym uśmieszkiem, blondyna.
   - Nie kimś! - warknęła Andromeda. - Ma imię! Ted!
   - Miło poznać, Ted - syknęła przez zęby Narcyza, wciąż układając wargi w uśmiech. - Ale przejdziemy do rzeczy! Widziałaś Lucjusza? - spytała blondynka. - Umówiłam się z nim, bo chciał mi coś powiedzieć i...
   - Nie, nie widziałam! 
    Narcyza wpatrywała się jeszcze przez chwilę w sylwetkę siostry i niejakiego Ted'a. Andromeda była wściekła i najwyraźniej żaliła się chłopakowi, a ten ją pocieszał, tuląc do siebie. Blondynka zrobiła wielkie oczy, ale obróciła się na pięcie i wściekła, a jednocześnie obrzydzona, wyszła z Wielkiej Sali w poszukiwaniu Lucjusza Malfoy'a, który dokładnie umówił się z nią na godzinę  siódmą trzydzieści, lecz nie mogła go nigdzie znaleźć! 
    Stukot jej butów rozniósł się po pustym korytarzu. Po chwili przyśpieszyła tempo; tak bardzo chciała odnaleźć chłopaka i powiedzieć mu, co do niego czuje, ogrzać się w jego ramionach i ponownie zanurzyć się z nim w pocałunku. Och, musiała przyznać, że jej obie siostry miały rację, mówiąc o swoich podbojach. Narcyza, na samo wspomnienie tego dnia, gdy Lucjusz pocieszył ją swoimi miękkimi ustami, uśmiechnęła się i zaczęła biec. Nagle usłyszała jakieś śmiechy, a następnie mlaskanie. Miała już odejść, ale ciekawość wzięła górę. Wychyliła się zza murku, by ujrzeć chłopaka w kapturze i jakąś brunetkę. Elizabeth!, przemknęło jej przez myśl. Była ciekawa, kim jest ten, kto ją uwiódł i teraz tuli do siebie, całując po szyi.
    Narcyza już miała odejść, gdy temu tajemniczemu chłopakowi opadła kapuza. Jej serce nagle zatrzymało się, patrząc, jak jego platynowe włosy okrywają całe plecy. Jęknęła cicho z bólu, który zadał jej ledwo dzień po... Nie, to nie może być prawdą... Nie!!! Jej oczy wypełniły się słonymi łzami, które następnie spłynęły po policzkach dziewczyny, zostawiając mokre ślady, które znikną, ale cios, jaki zadał jej Lucjusz Malfoy, którego pokochała, nie zniknie nigdy...

*Jesteśmy w Anglii, więc jest wiadome, że użyłam je w moim opowiadani

....................................................................................................................................................

    Możecie mnie bić, wyklinać - no nie wiem, co chcecie! Bo wiem, tak, rozdziału długo nie było, ale po prostu ledwo przychodzę do szkoły, a tu sprawdziany, kartkówki. -,- Więc PRZEPRASZAM! Nie wiem, kiedy kolejny rozdział niestety będzie. :( Duzo nauki... ;(
    No wiec, jestem bardzo zadowolona z rozdziału, bo jest długi i podoba mi się. :) Mam nadzieję, że wam też. :*
    No i jeszcze dedykacja dla Michuny, która spełnia moje pragnienia (ahahahhaha :D) w naszym opowiadanku i mój idiotyzm, no i w ogóle, że potrafi pocieszyć i jest niesamowita. <3 :* Widzę cię, kociu, u mnie na feriach. ;>

6 komentarzy:

  1. *.* Cudo, a nie rozdział (: Bardzo miło mi się go czytało :D Cyzia przerwała dialog Dromedzie? Zue dziewcze XDDDDDD Czo ta Bella tak roześmiana? Smarkus bardzo źle się zachował D: Kto mu pozwolił być takim chłodnym i nie miłym dla platynowo włosej, Black'ówny. Ale to na Syriuszu i reszcie gryfońskiej szajki najbardziej się zawiodłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och dedyk dla mnie? To ja taka fejm... o.O Spełniam Twoje pragnienia? ;> Merlinie, jak to brzmi... ;D Dobra, teraz rozdział. Dam, dam, daaaam... No cóż Snape, jakiż on nie wychowany, ani słowa "dziękuję", ani nic, cóż to za nieodpowiednie i karygodne zachowanie. Jak ja nie lubię Jamesa Pottera. -.- Oooo, Cyśka i Bellusia, jak to siostrzyczki, zawsze razem. <3 Narcyza sturlała się z górki, epickie to musiało być, chciałabym być na miejscu Bellatrix. ;D Och i to na co tak długo czekałam, pocałunek, tylko czemu tak króciutko opisany? Liczyłam na więcej pikanterii. ;> Znasz mnie wiesz czego oczekuje. ;D Andromeda i Ted... Grrrr.... W zasadzie pasują do siebie, tak jakby. :D No nie wnikam... Lucjusz, Lucjusz, Lucjusz, nie tak matka cię wychowała! Oj nie tak, no zdecyduj się kur...de chłopie którą chcesz i którą kochasz, uwierz kochany, że granie na dwa fronty nie przynosi korzyści, ale raczej klęskę i smak przegranej. Zastosuj się do tego, bo jak nie to... CIĘ ZNAJDĘ!! I się wtedy policzmy. ;> Biedna Cyzia, I feel like crying. ;c
    Dawaj mi tutaj kochaniutka kolejny rozdział!
    Całuski, Cyziaczek. ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak... proszę bardzo. Możesz na mnie krzyczeć i wyzywać, że po miesiącu komentuje rozdział ;o Zła ja. Jedyne co mogę dać na moje marne usprawiedliwienie to brak czasu i ostatnie tygodnie mojego ehm... stanu zdrowia nie były za ciekawe. Przepraszam skarbie :c
    Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś ale te opisy były niesamowite! Nie wiem jak to robisz, że piszesz kilka słów a powstają magiczne zdania... *.* Magic is everywhere! Mówiłam Ci skarbie, że masz talent? Nie? Och... ta skleroza... -.- ehm... Skarbie! Masz ogromny T.A.L.E.N.T który pozazdrościł by Ci niejeden czarodziej ;**
    Pocałował i co? Potem poleciał do kolejnej? No grr... :_: Jazz jest zły, bardzo zły. Smutam i tyle :c
    Przepraszam, że tak krótko tym razem :c

    Ściskam i całuję!
    Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku, jaki piękny szablon... jaki wszystko genialnie pasuje... jaka różdżka zamiast kursora... jaki cudowny html... moje oczy mają orgazm <3
    www.prorok-frozenki.blogspor.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajęło mi chwile ale przeczytałam wszystkie rozdziały i wszystko bardzo mi się podoba, a więc pytam gdzie jest więcej?!
    Weny, dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje bardzo mocno za każdy komentarz.
W zakładce SPAM polecajcie swoje blogi.