sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 11 - Koniec

    Był dziś piękny czerwcowy poranek. Wokół wielkiego zamczyska można było ujrzeć uczniów Hogwartu, którzy spędzają ostatni dzień w szkole przed wakacjami. Nikt nie przejmował się rosą i tym, że słońce jeszcze mocno nie przygrzewa; jeżeli ktoś z was uczęszczał do tej niesamowitej szkoły, to wie zapewne, że mimo góry nauki, pożegnania z Hogwartem nawet na dwa miesiące były smutne. Na błoniach siedziały w większości osoby z ostatnich klas. Niektóre dziewczęta już nie mogły powstrzymać łez, mocząc szaty swoim chłopakom, przyjaciołom. Był to dla nich smutny, a zarazem wesoły dzień, gdyż wkraczali w świat dorosłości.
    Narcyza Black siedziała ze swoim przyjacielem - Josephem Winehousem - pod ogromnym dębem. Grali w szachy, jedząc przy tym budyń czekoladowy, który popijali sokiem  z dyni. O piątej rano wybrali się do kuchni, gdzie zabrali dla siebie trochę jedzenia, by cały dzień spędzić na świeżym powietrzu.
   - Szach mat! - krzyknęła szczęśliwa Narcyza, która po raz pierwszy wygrała z chłopakiem. Przez swój atak radości wytrąciła Josephowi sok z dłoni. - Wygrałam!
    Chłopak uśmiechnął się, nie zważając na sok, który właśnie wchłaniał się w ziemię, gdyż blondynka w końcu od kilku dni była szczęśliwa. Bowiem tydzień temu Narcyza dostała list od rodziców, że po ukończeniu szkoły zostanie żoną samego Lucjusza Malfoy'a, - oczywiście nie od razu, broń Boże! - który tak bardzo ją skrzywdził. Joseph szczerze go nienawidził za to, co zrobił jego przyjaciółce i obiecał jej, że zemści się na nim.
   - Tak, wygrałaś - szepnął chłopak i chwycił ją w pasie, gdyż ta klęczała, i przyciągnął delikatnie do siebie. Narcyza zmarszczyła czoło, zdziwiona tym, co Joseph robi, a gdy zrozumiała, o co chodzi, szeroko otworzyła oczy. - Wyglądasz cudownie, gdy się uśmiechasz - dodał, patrząc jej w oczy.
    Dziewczyna poczuła usta Josepha na swoich, jego język chciał odszukać jej, ale ona mu na to nie pozwoliła. Chłopak poczuł ostre pieczenie na prawym policzku, na którym został ślad drobnej dłoni blondynki. Puścił Narcyzę, która wykorzystała okazję i wstała, mierząc go ostrym wzrokiem, który po chwili zmiękł, kiedy to z jej oczu puściły się łzy.
   - Ja nic do ciebie nie czuję, Joseph. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Jesteś oszustem i tyle! Chciałeś mnie wykorzystać, jak on... - załkała i obróciła się, idąc w stronę zamku. Wzięła głęboki wdech i otarła łzy rękawem od szaty; nie chciała, by ktoś widział, że płacze... znowu.
    Joseph patrzył na nią oszołomiony. No dobrze, Narcyza  podobała mu się od zawsze, od kiedy po raz pierwszy ją poznał i liczył, że ona też coś do niego poczuje. To prawda, że zachował się, jak kretyn. Wiedział dobrze, jak blondynka bardzo jest czuła na tego typu rzeczy i nie powinien jej całować bez pozwolenia. Znając ją, to już zapewne koniec ich przyjaźni, która zaczęła się jeszcze tak niedawno... Chłopak podniósł się z trawy i ruszył do szkoły. Nie gonił jej, bo wiedział, że to się na nic nie zda...

***

    Narcyza powoli pakowała się, segregując każdą rzecz. Powinna się wczoraj za to zabrać, ale cieszyła się, że z tego zrezygnowała, ponieważ teraz mogła oderwać myśli od wszystkich wydarzeń tego dnia i zająć się czymś przyjemniejszym. Lubiła pakować się, gdyż mogła wtedy przejrzeć, jakie ubrania posiada, o których zapomniała, czego była sporo. Często miała tak, że upierała się na na przykład jedną sukienkę i potrafiła w niej chodzić prawie wszędzie i zawsze.
    Do jej pokoju weszła jedna z lokatorek - Amy. Dziewczęta nie przepadały za sobą, ale nie dokuczały sobie, były ogólnie dla siebie uprzejme. 
   - Amy, nie widziałaś może mojej bordowej spódnicy z wysokim stanem? - spytała Narcyza i spojrzała na dziewczynę, która usiadła na swoim łóżku. 
   - Jest chyba w łazience. Powinnaś zacząć się wczoraj pakować, bo z ilością twoich rzeczy nie wyrobisz się - odpowiedziała i zaśmiała się cicho. 
    Narcyza uśmiechnęła się i pobiegła do łazienki, wracając ze swoją spódnicą, która była... mokra. Szybko wysuszyła ją różdżką i poskładała, wkładając do rzeczy, które potrzebują czyszczenia, po czym zabrała się za pakowanie swoich swetrów, kardiganów, uważając przy tym na każdą rzecz. 
   - Wiem... No cóż, jakoś muszę sobie poradzić. Chcesz mi może pomóc? - spytała i spojrzała na nią. - Jeżeli tak, to mogłabyś wyjąć spod mojego łóżka wszystkie buty? Musiałam użyć zaklęcia powiększenia, ech - westchnęła. 
   - Jasne - odparła Amy, która wpełzła pod łóżko Narcyzy, wyciągając z niego wszystkie rodzaje butów.
    Dziewczyny poradziły sobie do pory obiadowej. Narcyza była bardzo wdzięczna Amy za jej pomoc, gdyż musiała przyznać, że by sobie nie poradziła, szczególnie z jej dokładnym i wolnym składaniem ubrań. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest głodna i gdy tylko weszła do Wielkiej Sali, zabrała się za jedzenie. Joseph chciał ją przeprosić, ale ta udawała, że go nie słyszy, więc zrezygnowany chłopak wrócił na swoje miejsce, smutny faktem, że tak bardzo zawalił sprawę... Panna Black nie zamierzała mu wybaczać takiego zachowania, o nie! Nie ugnie się!
  
***

    Następnego dnia o dziewiątej rano Narcyza siedziała już w pociągu. Była w przedziale sama, gdyż chciała wszystko przemyśleć na spokojnie, to co się wydarzyło i to co nastąpi już niedługo - ślub z Lucjuszem. Nie wyobrażała sobie ich spacerów z przyzwoitką w postaci Belli... Przecież ona nawet  nie będzie zwracała uwagi na to, kiedy Lucjusz będzie chciał ją dotknąć, pocałować, czy co on ma tam w planach... 
    A co z Josephem? Nie mogła go tak po prostu wyrzucić z głowy... Był jej przyjacielem i myślała, że tylko to ich łączy, a on nagle ją całuje! Już myślała, że będzie mogła spędzić ostatni dzień w Hogwarcie przyjemnie, a on jej wszystko zepsuł... Czy czuła coś do niego? Nie, chyba nie... Był przystojny - miał ciemne włosy i oczy, a także dobrze zbudowane ciało, jednak mimo to w głębi Narcyza wiedziała, że nie dorównuje Lucjuszowi ani trochę. 
   - Czy to musi być takie trudne? - spytała cicho sama siebie. Teraz jej życie wydawało się takie beznadziejne, bez żadnego promyka szczęścia... Przecież nie może pozwolić na to, by jej istnienie na tym świecie było po nic, by żyła ot tak.
    Położyła się na fotelu, ciężko wzdychając. 
   - Narcyza Druella Malfoy. Pani Malfoy - szeptała z zamkniętymi oczyma. Nie chciała znów płakać, więc zacisnęła mocniej powieki.
    Najlepsze lata w jej życiu się skończyły, gdy dziś przekroczyła raz na zawsze bramy Hogwartu jako uczennica. Pragnęła znów być na pierwszym roku, poznawać korytarze tego ogromnego zamczyska od nowa, zdobywać nowe znajomości i cieszyć się każdym momentem na nowo. Tak szybko to wszystko zleciało, nie zdążyła zobaczyć wszystkiego, co chciała. I nadal nie spróbowała tego ciasta z jagodami, który wszyscy tak uwielbiali, a ona nigdy nie miała na nie ochoty, a teraz ciekła jej ślinka wraz ze łzami na samą myśl o nim.
    Pociąg się zatrzymał. Ujrzała swoją rodzinę, która czeka na nią na peronie. 

_____________________________

    Po miesiącu dodaję rozdział, ale to ze względu na to, że w moim domu odbywa się remont i do tego mój komputer jest bardzo zabawny, czasem specjalnie psując mi ekran! To takie zabawne, prawda?
    Mam nadzieję, że rozdział się podoba i w postaram się dodać kolejny rozdział szybciej.

3 komentarze:

  1. Szkoda, że taki krótki. Ale podobał mi się :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, wchodzę i myślę: ooo nie, ostatni rozdział, a ja się opuściłam w komentowaniu! ;____; Nie strasz tak. :(
    Rozdział bardzo mi się podobał, samej mi smutno, bo koniec Hogwartu... ;c
    Hhahah, co ta Narcyza zła, nie wolno wytrącać soczków. :(
    Ja tam lubię Josepha. :3
    Hhahahahhahaha Bella przyzwoitka CZEMU SIĘ ŚMIEJĘ? Ahahhaha, sama nie wiem. XD
    Przedostatni akapit taki smutny. Aż się łezka w oku kręci, no nie... :(
    No ale czekam co postanowisz dalej! :D
    Weny, pozdrawiam

    Luniaczek

    Ps. twój komputer ma szerokie poczucie humoru, zazdroszczę, mój jak się zatnie to tak na Amen!

    OdpowiedzUsuń
  3. Merlinie! Co ja narobiłam, nie skomentowałam rozdziału! :C Tak cudownego rozdziału! Co ten cały pan J? Wyrywa Cyzie? Ona tylko do Lucka pasuje i basta! No i tak ma być. Bella jest zajebista w każdej roli dosłownie. xD Na przyzwoitkę też się nada. o.O
    Ej weź... A gdzie Lucjusz?! Powinien być na peronie z rodziną, czekać na nią z bukietem róż! A tu nic. ;c
    No to ja kończę już i przepraszam, że nie skomentowałam. :C Nie zabijaj. Całuski (uwaga) Przesyłam ja! Michalina "Cyzia" :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje bardzo mocno za każdy komentarz.
W zakładce SPAM polecajcie swoje blogi.