Dziewczyna zaś zestresowana siedziała przed toaletką, starając się ładnie upiąć włosy, ale według niej wszystko wychodziło brzydko, dlatego wzięła dwa kosmyki włosów i spięła je z tyłu głowy. Teraz mogła uznać fryzurę i zabrać się za wymalowanie ust krwistą czerwienią, co zgrywało się z jej bladą cerą. Narcyza zastanawiała się, jak przebiegnie jej spotkanie z Lucjuszem, przez którego tyle wycierpiała! Bała się...
- Narcyzo, zejdź szybko na dół! Już są! - oznajmiła pani Black, znikając na korytarzu. Było jeszcze przez chwilę słychać stukot jej szpilek.
Narcyza wzięła głęboki wdech, przejrzała się w lustrze i zeszła na dół, trzymając koniuszek sukienki w drobnej dłoni. Ujrzała Lucjusza, który stał z bukietem róż kawałek od swoich rodziców, którzy witali się z państwem Black. Przystojny blondyn podszedł do zarumienionej młodej kobiety i ucałował wierch jej dłoni.
- Witaj, Narcyzo. Miło mi cię widzieć po tak długim czasie - powiedział, podając jej róże.
- Chciałabym powiedzieć to samo, ale nie może mi to przejść przez gardło - odpowiedziała oschle. - Dziękuję - dodała, patrząc na róże.
Blondynka zawołała skrzata i rzuciła mu kwiaty, karząc wstawić je do wody. Obróciła się do gości, obrzucając Lucjusza kwaśnym spojrzeniem.
- Narcyzo, idź z Lucjuszem się przejść. Jest dziś wyjątkowo piękna pogoda! - zaproponował pan Black, jednak jego propozycja brzmiała bardziej, jak żądanie.
Dziewczyna obróciła się do Lucjusza, który podał jej ramię. Przyjęła je niechętnie, wzdychając głośno i ciężko, aby każdy ją usłyszał. Malfoy wywrócił oczyma i wyciągnął przyszłą żonę na zewnątrz. Zamierzał się jej teraz oświadczyć, co Narcyza dobrze wiedziała i cierpiała z tego powodu, że musiała się zgodzić.
Narcyza wyrwała się mu i ruszyła do pięknego ogrodu jej matki. Była wściekła, a do tego wszystkiego Lucjusz z zaskoczenia objął ją od tyłu w tali.
- Zostaw mnie, Malfoy, już! - krzyknęła, zdając sobie sprawę, że niedługo sama będzie nosić to nazwisko.
Chłopak obrócił ją gwałtownie do siebie i chwycił ją za dłonie, całując je obie, nie zwracając uwagi na to, że ta mu się wyrywa. Ukląkł nagle przed nią i wyciągnął małe, czarne pudełeczko.
- Narcyzo, wiem, że mnie nienawidzisz i zdaję sobie sprawę, jak bardzo. Żałuję tego, że cię tak skrzywdziłem, że tyle przeze mnie cierpiałaś. Byłem wtedy jeszcze głupim gówniarzem, który nie potrafił zrozumieć, czym jest miłość. Starał się po prostu bawić, zapominając, jaką kruszynką jest ta piękna blondynka, jaka jest delikatna i podatna na cierpienia. Już wtedy powinienem to zrozumieć, tak to nasze małżeństwo byłoby z czystej miłości, która wywodziła by się od obu stron! Może jest już za późno, ale przepraszam! Wybacz mi, Narcyzo, błagam - wyszeptał, wtulając się w jej nogi.
Przytkało ją. Prawie upadła, gdy ten się do niej przytulił, a teraz patrzyła na niego z otwartymi ustami. Miała ochotę mu ulec, kucnąć przed nim i wycałować go, powiedzieć, że tyle czekała na przeprosiny, że śniła o nich, a teraz jej marzenia się spełniają. Pragnęła mu wybaczyć, jednak nie mogła. Znała Lucjusza na tyle, by wiedzieć, że zapewne znów ją oszukuje. Jego słowa miały wzruszyć ją, a potem, gdy oddałaby się mu całkowicie, ten poszedłby do innej kobiety, co zapewne się wydarzy, kiedy zostanie jego żoną. Wiedziała po prostu, że ten związek będzie najgorszym, co spotka ją w życiu! Widziała oczami wyobraźni, jak Lucjusz wraca, co noc z inną kobietą, a ona patrzy na to ze złamanym sercem i łzami. Nie może mu wybaczyć, bo wtedy przyjdzie znów to cholerne uczucie, ta jebana miłość! Powie mu ,,kocham cię" i dostanie za to jedynie ból i łzy. Postanowiła powiedzieć mu prawdę, to co czuje.
Chwyciła mężczyznę za rękę, a gdy ten wstał, poprowadziła go pod drewnianą altankę, gdzie usiadła na ławce, wskazując mu gestem dłoni, by spoczął obok niej, co zrobił już chwilę później. Lucjusz nie puszczał jej dłoni, na co ona cicho westchnęła. Obróciła na chwilę głowę, powstrzymując cisnące się łzy, po czym znów na niego spojrzała.
- Lucjuszu, bardzo chciałabym ci wybaczyć, rzucić ci się w ramiona, ale... nie mogę - szepnęła łamiącym się głosem. - Zresztą, czy to miałoby jakikolwiek sens? Powiedz mi, bo chyba nie! Nie, nie odpowiadaj teraz, proszę daj mi dokończyć. Czym głębiej myślę o naszym małżeństwie, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nie będzie to żadna bajka, która kończy się dobrze i szczęśliwie! Sama myśl o kobietach, z którymi będziesz mnie zdradzał, przyprawia mnie o mdłości, rozdziera mi serce. Może cię kocham, może nie, jednak uczucia, które są wewnątrz mnie i kierują się do ciebie są mocne, lecz nie chcę więcej bólu. Nie wybaczę ci ze względu dla własnego dobra, aby nie czuć więcej cierpienia.
Blondyn patrzył się na nią przez chwilę, nie mogąc uwierzyć w to, co wypłynęło z jej ust. Miał nadzieję, że mu wybaczy, że może uda im się stworzyć związek, w którym naprawdę będą się kochać, chociaż troszkę. Nie myślał o zdradzie, choć gdy za pierwszym razem usłyszał, że Narcyza ma być jego żoną, to miał taki plan, ale później on zniknął. Kiedy patrzył na nią widział kobietę jego życia, matkę swoich dzieci i przyjaciółkę.
- Będę mówił szczerze, nie zataję przed tobą niczego. Na początku może myślałem o tym, że będę cię zdradzał, ale stopniowo to znikało, aż nawet o tym nie myślałem, wiedząc, że kogoś takiego jak ty nie będę zdolny znowu skrzywdzić - powiedział i znów ucałował jej obie dłonie. - Przed zaśnięciem często myślę o tobie. Wyobrażam sobie nas obojga, jak będzie wyglądała nasza przyszłość i dochodzę do wniosku, że jesteś dla mnie ważna i to bardzo. Narcyzo, błagam cię o wybaczenie, daj mi szansę! Jeżeli znów cię zawiodę, to możesz mnie nawet zabić lub, co dla mnie osobiście jest gorsze, nie odzywać się do mnie do końca życia, nie zaszczycić ani jednym spojrzeniem! Wybacz, moja piękna - szepnął, patrząc jej głęboko w oczy.
Przez twarz Narcyzy przebiegł lekki uśmiech, ale zniknął tak szybko, jak szybko się tam znalazł. Zaczęło padać, a oni schronieni pod dachem altanki patrzyli sobie w oczy, jakby chcieli w jakiś sposób rozgryźć siebie nawzajem. Lucjusz ściągnął z siebie płaszcz i okrył nim dziewczynę, ponieważ zrobiło się chłodno, mimo że ojciec Narcyzy zapewniał, jak piękna pogoda jest! Ich obojga rodzice naprawdę chcieli tego, aby ich dzieci się pokochały, żeby obojga nie cierpieli w małżeństwie, jakie im narzucili.
Gdy Lucjusz zauważył, że Narcyza po prostu się w niego wpatruje i milczy, pogłaskał ją czule wierzchem dłoni po policzku, co od razu ją obudziło. Zamrugała kilka razy powiekami i lekko się uśmiechnęła.
- Ostatnia szansa, Lucjuszu - powiedziała poważnie i wydostała dłonie z jego. - Myślę, że prędzej bym cię zabiła, niż nie miałabym z tobą żadnego kontaktu. A teraz chyba czas, abyś pokazał mi, co kryje zawartość tego pudełeczka, które trzymasz na swoich kolanach - szepnęła, rumieniąc się.
Mężczyzna zaśmiał się cicho i ukląkł przed blondynką, która wstała w tej samej chwili, trzymając dłonie przed sobą. Patrzyła na niego, przegryzając wargę i starając się nie zaśmiać. Narcyza, choć tak sobie zarzekała, że mu nie wybaczy, jednak mu uległa i modliła się w duchu, by nie pożałowała swojej decyzji, która może ją dużo kosztować, jeżeli popełniła właśnie teraz błąd. Chyba dobrze zrobiłam, pomyślała.
- Narcyzo Druello Blacko - zaczął, chwytając ją ostrożnie za prawą dłoń, otwierając wcześniej pudełko i ukazując blondynce srebrny pierścionek z diamentem. - Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną? - spytał, patrząc jej w oczy.
Narcyza wpatrywała się to raz w niego, to raz w pierścionek, po czym odparła:
- Choć to nie moja wola, że zostaję twoją żoną, to mimo to z chęcią odpowiadam: tak, zostanę twoją żoną i oznajmiam ci, że masz być mężem, z którego będę dumna, który mnie nie skrzywdzi i będzie przykładem do naśladowania dla naszych dzieci, gdyż inaczej własnoręcznie wymierzę na tobie surową karę - dodała na koniec z uśmieszkiem na ustach.
Pan Malfoy nałożył swojej teraz już narzeczonej pierścionek na palec, po czym wstał i zanurzył w jej włosach jedną dłoń, całując ją namiętnie. Narcyza chciała na początku odskoczyć i zrobić mu wielką awanturę, lecz jego usta były takie miękkie, a pocałunki takie czułe i delikatne, że pozwoliła mu całować się po szyi, jednak na tym zaprzestali, wracając do rodziców, którzy przywitali ich z wielką radością, widząc pierścionek zaręczynowy na palcu dziewczyny i czerwoną szminkę w kąciku ust Lucjusza.
__________________________________
Długo nie było rozdziału, ale to dlatego, że zajęłam się blogiem o Carlisle'u i Esme i go skończyłam. 65 rozdziałów tam napisałam i jestem w szoku, że aż tyle! No ale teraz pragnę zająć się tym, aby przed końcem wakacji może go skończyć i mam nadzieję, że się uda, ponieważ od przyszłego roku szkolnego chcę się zająć nauką. No to mam nadzieję, że rozdział się spodobał, zachęcam do komentowania (;>). :)
Szkoda, że taki krótki. Mam nadzieję że teraz będziesz pisała częściej rozdział fantastyczny. Bardzo fajnie opisalas te zareczyny rozdział na plusie :D
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się Twój rozdział. Komentuje jak zwykle z opóźnieniem niestety. Koniec był słodki, taki naprawdę w stylu Lucjusza i Narcyzy. Mam nadzieję, że ich małżeństwo nie będzie burzliwe, a szczęśliwe i będę emanowało czystą miłością. :3
OdpowiedzUsuńNo to do następnego kochana. <3
Całuski, Cyzia. ;*